niedziela, 11 listopada 2012

Woda nie zabija!



Izrael.  Od ponad pięciu dni codziennie kupujemy kilka litrów wody, która do tanich bynajmniej nie należy (ok. 8zł/L). Korzystając z programu Couchsurfing trafiamy na nocleg do przesympatycznej Żydówki w Beer Szewa. Wesoło gaworzymy, jemy i pijemy. Prosimy o dokładkę wody, a wtedy nasza gospodyni idzie do kranu i nalewa cały dzban tzw. „kranówy”. Spiorunowało nas. Nie dość, że już w naszych organizmach znalazła się jakaś ilość tej chorobonośnej (jak głoszą liczne poradniki) cieczy, to jeszcze przez tyle dni wydawaliśmy kasę na wodę daremnie! Ukrywając nasze przerażenie, grzecznie pytamy dziewczynę, co myśli o lokalnej wodzie, na co ta odpowiada, że jest pyszna, zawsze ją pije i nigdy jej nie zaszkodziła. Po tym doświadczeniu, wulgarnie mówiąc, olaliśmy higienę. Piliśmy wodę z kraników w parkach, na dworcach, w podejrzanych knajpach. Nigdy nam nie zaszkodziła. Czy to zasługa naszych superodpornych żołądków? Nie sądzę. Asia w Polsce nieraz cierpi na dolegliwości żołądkowe, przestrzega różnych rygorów żywieniowych i do twardzieli nie należy. Zatem? Chyba po prostu ta woda nie zabija! Możecie spróbować sami, pijąc najpierw niewielką ilość, by upewnić się, że i Wam nie szkodzi. Zapewne jakość izraelskiej i jordańskiej kranówki nie odbiega znacznie od polskiej, a picie jej przez kilka dni nikogo trwale nie uszkodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz