środa, 20 sierpnia 2014

Długi weekend "po piasku"

Tydzień przed wyprawą pogoda nad Morzem Bałtyckim zaczęła się zmieniać. Po upałach przyszło niewielkie ochłodzenie. Trapiło mnie wówczas tylko jedno pytanie,  czy będzie padać czy nie.  Tyle, ile jest serwisów pogodowych,  tyle samo jest wersji pogody na ten okres. Komu tu wierzyć?
Bilety na pociąg zakupiłem miesiąc wcześniej, dlatego tak gorliwie śledziłem prognozy, musiałem wiedzieć czego się spodziewać.  Na szczęście pogoda była prawie idealna, nie było gorąco, czasami popadało i generalnie dobrze się szło. Na trzy dni długiego weekendu zaplanowałem trasę z Ustki do Władysławowa, czyli 113km po piasku. 


Przerwa na trasie
Tym razem zamiast namiotu postanowiłem skombinować coś lżejszego. Początkowo myślałem o zwykłej foli malarskiej, niestety jest ona zbyt delikatna i mało praktyczna, dlatego wybrałem zwykłą plandekę o dość okrojonym rozmiarze 190 x 160 cm. Kosztowała zaledwie 6.45 zł w jednym ze szwedzkich supermarketów, plus kawałek sznurka za około 4 zł. Może wygód nie było, ale ta niewielka plandeka spełniła swoją podstawową rolę: chroniła przed deszczem i wiatrem.  


Wschód słońca w SPN

Jezioro Łebsko - SPN

Mozaika piaszczystych plaż



Odcinek plaży pomiędzy Łebą a Białogórą jest jednym z ładniejszych na naszym wybrzeżu. Może dlatego, że z plaży daleko jest do nadmorskich kurortów, czy ośrodków wczasowych położonych w przybrzeżnych wioskach. Nie spotka się tu też mnóstwa turystów, więc można odetchnąć po  wizycie w Łebie. Piasek jest delikatny, a wiatr pozostawia po sobie coś przypominającego dzieła sztuki horyzontalnej.

Bezimienne ujście rzeki do Bałtyku


Drugiego dnia spotkałem przed Białogórą Rafała, który robił trasę ze Świnoujścia na Hel. Dołączyłem do niego na niecałe dwa dni. Pokazałem mu, że nie trzeba nocować na kempingach, że nocowanie na dziko też może być ciekawe.