Zachód słońca w Niechorzu |
Miało być przez całe wybrzeże w 5 dni, a skończyło się jak zwykle szybciej, już po dwóch dniach. Pierwszego dnia przeszedłem według GPS 73km. Mimo że wyprawa miała być dłuższa i zakończona rekordem, jestem zadowolony. Pogoda dopisała, wiatr prawie nieodczuwalny a słońce świeciło cały dzień. Nawet nie mogłem narzekać na plaże- była idealna do maszerowania. Zdarzały się momenty, kiedy piasek był grząski, ale na tak długim dystansie było to nawet niezauważalne. Aby się zbytnio nie nudzić, słuchałem radia, a co 10 km robiłem dłuższe przerwy. Zdarzało mi się nawet przysnąć leżąc na piasku z plecakiem pod głową. Maszerowałem od 7 rano aż do 23. Może się wydawać, że takie maszerowanie jest bardzo monotonne, jednak w rzeczywistości po drodze mija się ciekawe odcinki wybrzeża, monstrualne gdzieniegdzie (w okolicy wyspy Wolin) wybrzeże klifowe lub mierzejowe - to najbardziej spokojne i piaszczyste. Kiedy w Niechorzu zatrzymałem się na zachód słońca, postanowiłem że pójdę jeszcze niecałe 10 km do Mrzeżyna. Dość długo trwał półmrok. Szło sie rewelacyjnie, nawet nie musiałem zapalać czołówki. W życiu nie widziałem tylu gwiazd na niebie, po prostu jedna koło drugiej. Miałem uczucie jakby to całe sklepienie zbliżało się do mnie. Pomimo wieczornej, dobrej do maszerowania aury i ciekawej audycji w radio o Nowej Hucie, postanowiłem zatrzymać się na nocleg. Nie szukając zbytnio miejsca do spania położyłem się na plaży. W radio mówili, że na północy ma być zimno tej nocy; możliwe, że było, ale miałem swój ukochany "żelazny śpiwór", w którym już zdarzało mi się sypiać w górach nawet przy -14 stopniach. Każda taka wyprawa uczy mnie czegoś nowego w kwestii koniecznego do zabrania ekwipunku. Tym razem w sumie było okej, ale jednak brak możliwości wykąpania się w morzu, sprawił mi pewien dyskomfort, dlatego jeśli już podejmę kolejną próbę przejścia naszego wybrzeża to, za namową Marcina Markanicza, będzie to latem.
Świnoujście-Mrzeżyno mój pieszy kawałek |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz