Każdy kraj ma w swojej kuchni coś, z czego miejscowa ludność jest dumna. W przypadku Maroka jest to tadżi. Przy pierwszym kontakcie z tym mieliśmy był mały niedosyt. Czegoś brakowało. Smakowało dobrze, mimo że nie wyglądało aż tak smacznie. Wtedy powiedzieliśmy sobie, że w miarę możliwości każdego dnia będziemy jeść jakieś tadżi (podobnie jak pic każdego dnia miętową herbatę), bo ich typów jest naprawę wiele.
Drugiego dnia na trasie z Larache do Fes, w przydrożnej knajpie, na późny obiad zamówiliśmy sobie konsekwentnie tadżi. Chcieliśmy się przekonać, czy ten pierwszy był typowy, czy też stanowił wyjątek. Jak się okazało w tej i w następnych knajpkach, najlepiej smakowały te tadżi, które jadało się rękoma i dało się zauważyć duże kawałki mięsa i warzyw, a nie rozdrobnione na małe i jeszcze mniejsze kawałeczki.
Smakowitym deserem może być koktajl z avocado z dodatkiem bananów i wiórków migdałowych. Ten smakowity napój kupiliśmy w Fesie na tamtejszej medynie; kosztował połowę mniej niż w Marrakeszu.
Małe zakłady rzemieślnicze oferują przepyszne smakołyki.
W miejscowości Rich przyciągnęła nas na kolację kuchnia pod gołym niebem. Był to jeden z wielu lokali przy dworcu autobusowy. Obecność gości - tubylców zachęciła nas do zjedzenia właśnie tu.
Na śniadanie u Omara, naszego gospodarza mieliśmy: oliwę z oliwek, mielone migdały, trochę pieczywa i babkę drożdżową, a do tego herbata miętowa. To najbezpieczniejsza forma śniadania na pustyni - pożywna i niepsująca się w wysokich temperaturach.
Pierwszy marokański kuskus jedliśmy u rodziny Larbiego. Gospodarze byli tak życzliwi, że wyszukiwali najlepsze kawałki mięsa i dawali nam, a sami nasycali się kuskusem z warzywami.
A teraz: lokal godny polecenia! W Marrakeszu, na rogu Rue Yougoslavie i Avenue Moulay Rachid mieliśmy okazję skosztować smacznego jedzenia z ryb i owoców morza. Restauracja była tak oblegana, że wszystkie restauracje w koło razem wzięte nie miały takiego obłożenia. Cena nie była zbyt wygórowana. Za wszystko, co jest na stole na zdjęciu powyżej, plus napoje zapłaciliśmy 117 MAD.
| Na koniec szklanka zimnego soku ze świeżych pomarańczy na Place Jemaa El Fna |