niedziela, 13 maja 2012

Kozy i slow food, czyli WWOOF w Polsce

Na początek wyjaśniając krótko: Worldwide Opportunities on Organic Farms (w skrócie WWOOF) to brytyjski wymysł tamtejszych rolników z lat `70 aby dać możliwość zwiedzenia prowincji oraz gospodarstw wraz z pracą na nich. Po pierwszych udanych próbach tej formy wspierania ekologicznych farm cała idea zmieniła sie w wolontariat, który w chwili obecnej daje możliwość podróżowania                 i zwiedzania niemalże całego świata, gdzie WWOOF ma swoje odziały. Chcąc sprawdzić jak to działa w praktyce, postanowiliśmy, że nasza pierwsza przygoda będzie miała miejsce w Polsce. Przeglądając na http://wwoofpoland.wall.fm/ polskie gospodarstwa trafiliśmy na ciekawą ofertę z Marwic w woj. Zachodniopomorskim. Pewna rodzina zajmowała się produkcją serów z koziego i krowiego mleka. Kozie sery to wciąż jeszcze rzadkość w Polsce wiec pomyśleliśmy,że możemy dowiedzieć się            i nauczyć czegoś nowego. Po skontaktowaniu się z gospodarzami ustaliliśmy, że przyjedziemy na tydzień w czasie kiedy organizują oni festyn płodów rolnych w Marwicach.
Sam wolontariat polega na codziennej pracy od 3 do 6 godzin a w zamian gospodarze oferują nocleg i wyżywienie. Tak to wygląda w teorii,    a w praktyce: nikt nie stoi z zegarkiem i nie sprawdza ile czasu pracowałeś. Na farmie Frykas pomagaliśmy doić kozy i krowy, wyprowadzaliśmy je na pastwiska, i uczyliśmy się robić z koziego i krowiego mleka sery, jednak najlepiej wychodziło nam jedzenie ich. Po prostu Slow Food pełną gębą. Jeszcze tylko brakowało lokalnego wina i paleta smaków byłaby dopełniona...


Najważniejszym wydążeniem na farmie jest lokalny festyn.      W tym czasie była wielka mobilizacja, cały tydzień robiliśmy porządki aby gospodarstwo nie straciło swojej renomy.           Na przybyłych czekały ekologiczne produkty oferowane przez producentów z zachodniopomorskiego, między innymi miody, dżemy z dzikiej róży, wędliny i oczywiście kozie sery - jedyne    w swoim rodzaju, przyprawiane ziołami, a także dojrzewające sery z mleka krowiego. Można było uraczyć podniebienie również gulaszem z mięsa koziego gotowanym już od rana nad ogniskiem...


Miło wspominamy tamten tydzień. Nawiązaliśmy dobrą znajomość z właścicielami gospodarstwa i ich dziećmi. Co wieczór spędzaliśmy czas w kuchni przy długich rozmowach by lepiej się poznać i co nieco ugotować.Wciąż jeszcze mamy do wykorzystania zaproszenie na wspólne robienie domowej pizzy; może quatre-fromages z serami własnej produkcji?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz