niedziela, 16 lutego 2014

spotkani w drodze - Muhammed


Muhammed - skromny pszczelarz, który 
wszystko zawdzięczał "Temu na górze" 




















Mogłoby się wydawać, że mamy szczęście do spotykania na naszej drodze przypadkiem dobrych ludzi. Jednym z nich był Muhammed, pszczelarz z Agadiru. Spotkaliśmy go nad wybrzeżem Atlantyku w okolicy miasta Mirleft. Kiedy szukaliśmy miejsca do spania na dziko i w perspektywie mieliśmy nocleg na karimatach pod gołym niebem, z pomocą przyszedł nam właśnie Muhammed. Już zaczęliśmy rozwijać karimaty, gdy obudziła się we mnie potrzeba odpowiedzialnego postępowania. Postanowiłem zapytać kogoś, czy można tam tak spać. Nieopodal stał samochód z naczepą, wokół którego krzątał się mężczyzna w średnim wieku - pszczelarz. Kiedy podszedłem do niego i  oznajmiłem, że chcielibyśmy się tu przespać, zaproponował byśmy przenocowali koło jego obozowiska. Muhammed był gorliwym muzułmaninem. Jednym z niewielu, których udało nam się spotkać podczas zwiedzania Maroka. Mimo że byliśmy na bezludziu, pszczelarz miał kilkanaście baniaków z wodą, dzięki czemu bez problemu dokonywał przed każda modlitwą ablucji. W czasie naszego pobytu powtarzał czynności rytualne kilkanaście razy. Kiedy żegnaliśmy się przed wspólnym posiłkiem, żadne z nas nie czuło się tym skrępowane. Jego postawa była znacząco odbiegająca od stereotypu muzułmanina przedstawianego w naszych mediach. Tak jak w naszej religii, tak i w jego zdarzają się fanatycy, którzy psuja obraz wszystkich i wpływają na to, jak nas postrzegają inni. Do późnego wieczoru przy przygotowanej przez nas kolacji i ziołowej herbacie Muhammeda przybliżaliśmy mu nasza Polskę, a on przy świetle księżyca z dumą prezentował nam  swoją pasiekę.  Choć Asia szczególnie nie boi się pszczół, to nic jej nie przekonało, aby zajrzeć do środka ula. Muhammeda to bardzo bawiło. Poza tym śmiał się, że nie chcemy spać w hotelu, że nie mamy GPS w samochodzie, kiedy podróżujemy po Maroku, a to wszystko dlatego, że oszczędzamy na niepotrzebnych wydatkach. Być może widząc naszą oszczędność nie potrafił przyjąć od nas pieniędzy za słoik miodu produkowanego przez jego pszczoły. Nic nie chciał w zamian, w dodatku zapraszał nas do siebie do Agadiru. Na pożegnanie pozwolił sobie zrobić zdjęcie, ale bardzo mu zależało, aby nie umieścić go w intrenecie.

wtorek, 4 lutego 2014

Zapraszamy do Leona

mule po belgijsku













Ze względu na niemałe zainteresowanie postem Smacznie i tanio Paris, postanowiliśmy wzbogacić ten dział o dodatkowe informacje. 




















Przepis na mule w białym winie z pietruszką

  • 3 kg muli 
  • 250 ml białego wina
  • 1 pęczek pietruszki
  • 1 cebula
  • sól i pieprz
  • łyżka masła

W naszym kraju można dostać co najwyżej mrożone mule. Ma to swoje zalety, bo oszczędzamy sobie na wstępie dodatkowej pracy. Przy świeżych mulach trzeba je płukać i trochę poszorować, jednak szorowanie jest tylko dla gorliwych. 
Po nabyciu mrożonych muli możemy przystąpić do kolejnych czynności. 
Obraną cebulę kroimy w kostkę. W garnku rozpuszczamy masło i smażymy cebulę. Następnie dodajemy małże, wino i pokrojoną pietruszkę. Doprawiamy sola i pieprzem. Przykrywamy garnek i gotujemy na małym ogniu około 25 min.
Podajemy oczywiście z frytkami. 

Te i wiele innych dań z owocami morza możemy zjeść w "Chez Leon" - popularnej sieci restauracji belgijskich, które można również spotkać  w Paryżu. Ceny są dość przystępne. Choć generalnie dania z owocami morza nie należą do najtańszych, to w tej restauracji, jeśli wybierzemy jakiś zestaw (menu na południe), zamkniemy się w cenie do 20 euro za osobę. Jest kilka restauracji "Leon" w Paryżu. Najbardziej popularne znajdują się przy Bastyli i na Plac de Clichy.