środa, 27 listopada 2013

Marokański suk

Od trzech lat w okresie jesiennym wybieramy się w okolice basenu Morza Śródziemnego. Dla nas jest to idealny moment na penetrowanie ciekawych zakątków nie tak znowuż dalekich od Polski. W tym roku było to Maroko. W czasie przemieszczania się po kraju widzieliśmy dojrzewające pola melonów na północy i oazy palm daktylowych na południu. Bogactwo jakie zrodziła ta ziemia mogliśmy najlepiej podziwiać na miejscowych bazarach. To co tam zobaczyliśmy, ba, spróbowaliśmy niczym nie przypomina tego, czym czasami kuszą nasze delikatesy. Na szczęście Maroko to nie  odległa Afryka. Reklamy głoszą, że to jedynie 5 godzin lotu z Polski, wiec czemu by nie skorzystać? 


Larache

Larache było pierwszym przystankiem podczas naszego zwiedzania Maroka. Miejsce jest tym bardziej interesujące,  że niewielu turystów tu zagląda. W związku z tym, handlarze na targu nie krzyczą za obcokrajowcami i nie oferują byle czego. 




Larache

Larache

Errachidia

Październik i listopad są miesiącami, kiedy dojrzewają daktyle. Errachidia jest ich głównym producentem. To w tych okolicach występuje najwięcej palmowych smakołyków w całym Maroku. 

Gdzieś pomiędzy Tazenakht a Taliouine

Tamri   
Polecamy również doskonałe w tych stronach awokado. Z braku innych przypraw warto polać je równie pysznym sokiem ze świeżej cytryny lub limonki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz