sobota, 2 marca 2013

Jak się szło na Pasterkę ??

Kiedy w internecie pojawiło się ogłoszenie, że Dom o Zielonych Progach zagra w schronisku Pasterka, postanowiłem się tam wybrać. Jako, że z Poznania w góry jest dość daleko, zdecydowałem, że nie będzie to tylko wyjazd na koncert, ale też trochę włóczęga od schroniska do schroniska. 
pierwsze dwa dni
trzeci dzień











Dzień 1.  pieszo 9.1 km 

Pierwszy dzień stanowił rekonesans z górami. Dla Asi był to pierwszy wyjazd trekkingowy w góry zimą. Jeszcze dzień wcześniej dokupiłem parę stuptutów. Jak się okazało był to niezbędny zakup. Do schroniska PTTK Andrzejówka szliśmy najkrótszym szlakiem z Wałbrzycha spod dworca kolejowego przez wieś Kamionkę i dalej drogą przez Rudnice Leśną. W sumie około 8 km i jak na pierwszy dzień trasa nie była męcząca. Zauważyliśmy, że jazda pociągiem od 6:45 do 12 była bardziej wyczerpujące niż marsz po zaśnieżonym szlaku!


w drodze do schroniska

Schronisko znane nam było tylko z tego, że plasuję się na drugim miejscu w rankingu schronisk górskich miesięcznika NPM, zatem można liczyć na super warunki. Co do samego obiektu to niczym się nie wyróżnia od pozostałych obiektów w górach o podobnym charakterze, ale za to jedzenie wygląda i smakuje jak w dobrej restauracji. Kurczak w sosie śmietanowym z ziemniakami jak we francuskiej kuchni. Ludzie walą tu drzwiami i oknami na pyszne jedzenie, pewnie dlatego, że można dojechać do schroniska autobusem lub samochodem, a najbliższa restauracja w Rybnicy Leśnej jest zamknięta. W nocy z czwartku na piątek niewielu było gości, więc na wszystko czekało sie krótko i kolejek pod prysznicem też nie było. To są właśnie plusy wycieczek górskich odbywających się w środku tygodnia.

PTTK Andrzejówka w zimowej pierzynie

Dzień 2. pieszo 29 km, stopem 2 km. 





Drugi dzień był najbardziej wyczerpujący. W schronisku powiedziano mi, że do Zygmuntówki idzie się około 7-8 godzin latem, a zimą nawet 12h i niestety się nie pomylili.  Ze schroniska Andrzejówka ruszyliśmy żółtym szlakiem, który później łączył się z czerwonym (szlak im. Orłowicza). Zaskoczyła nas totalna nieobecność ludzi na naszych drogach. W sumie przez 3 dni maszerowania nie spotkaliśmy nikogo, kto by szedł znad przeciwka czy za nami, więc tylko dzięki oznakowaniu na drzewach i GPSowi brnęliśmy przez zaspy do celu.


z nadmiaru śniegu można usiąść byle gdzie

natura ma smykałkę do sztuki 

Kiedy po wielkim wysiłku dotarliśmy do Rzeczki pod Wielką Sową postanowiliśmy, że już nie będziemy szli do Zygmuntówki i przenocujemy w prywatnym schronisku Sowa. Jednak nie było ono tak gościnne (brakowało dla nas miejsc) i z braku innych rozwiązań udaliśmy się do pierwotnego celu. Noc już zapadła a nic właściwie od rana nie jedliśmy, wiec zatrzymaliśmy się na małe co nieco w karczmie. Ustawiłem wówczas gps na Zygmuntówkę, wybrałem jednak zła lokalizację. Na szczęście po drodze kiedy wchodziliśmy już w las zapytałem miejscowego czy idziemy dobrą drogą. Jak się okazało do schroniska nie było 1.9 km, ale 3 razy więcej! Kiedy mieliśmy za sobą ponad 20km a przed nami już tylko 3 km, zatrzymał się pewien chłopak, który wracał ze znajomymi z zakupów w Czechach. Zapytał się czy nie potrzebujemy pomocy. Nie pogardziliśmy propozycją i ostatnie kilometry podjechaliśmy samochodem. Do samego schroniska też z łatwością nie doszliśmy, byliśmy tam pierwszy raz i niestety pomyliliśmy drogę. Za nisko zeszliśmy i trzeba było się wracać. Kiedy zjawiliśmy się na miejscu zaskoczyła nas cisza. Okazało się, że oprócz dwojga gospodarzy, w schronisku będziemy tylko ja i Asia. W pokoju nic więcej prócz łózka nie było nam potrzebne, tylko na dobranoc wypiliśmy grzańca. Po takim wysiłku nawet nie zauważyliśmy kiedy zasnęliśmy.


Dzień 3. pieszo 9.9 km 


 O poranku Zygmuntówkę spowiła mgła, która towarzyszyła nam praktycznie każdego dnia, słońce pozostało już tylko w sferze marzeń. 



okolice schroniska PTTK Zygmuntówka

spokój w schronisku 

W dniu koncertu planowaliśmy zrobić niewiele kilometrów aby zbyt późno nie przybyć do schroniska  PTTK Pasterka. Z Zygmuntówki dojechaliśmy do Radkowa busem i taksówką.  Kiedy zjawiliśmy się w Radkowie, ruszyliśmy spod cmentarza szosą w stronę Parku Narodowego. Droga była pusta, czuliśmy się jak na szlaku, czasami tylko przejechał samochód. Kiedy weszliśmy na żółty szlak, śniegu było momentami za kolana. Skały zdawały się być niewidoczne, przykryte śniegiem. Momentami robiło się niebezpiecznie, bo nie widać było, co kryje się pod białym puchem. Po drodze zastanawialiśmy się, ile to odcieni bieli widziałby Eskimos. 


Radków-PTTK Pasterka


żółtym szlakiem w górach stołowych 

jedyne miejsce, gdzie śnieg
nie napieprzał
w mordę
Ostatnia prosta do Pasterki, żółty szlak. 
Tak wyglądają nasze cudowne wspomnienia z małego trekkingu po Górach Suchych, Sowich i Stołowych. Trzy razy S !!! I oczywiście z super koncert w wykonaniu Domu o Zielonych Progach w Pasterce. 




1 komentarz:

  1. na nasz koncert w Poznaniu jutro jest znacznie bliżej - zazdrościmy wędrówki - poważnie, i mamy nadzieję, że do zobaczenia na szlaku, koncercie :-)
    Pozdrawiamy
    Wojtek DoZP

    OdpowiedzUsuń